Jak Moskwa rozpętała piekło na Wołyniu


Po ujawnieniu jedynie kilku dokumentów NKWD/MGB o charakterze dyrektywnym sąd w tej sprawie powinniśmy co najmniej zawiesić.

http://wyborcza.pl/magazyn/1,131838,13531059,Jak_Moskwa_rozpetala_pieklo_na_Wolyniu.html

Z lewej: żołnierze UPA w Karpatach Wschodnich, lata 40. Z prawej: oddział walczącego z Ukraińcami kapitana Władysława Kochańskiego, okolice Huty Stepańskiej, 1943 r.

Z lewej: żołnierze UPA w Karpatach Wschodnich, lata 40. Z prawej: oddział walczącego z Ukraińcami kapitana Władysława Kochańskiego, okolice Huty Stepańskiej, 1943 r. (Fot. Fundacja Ośrodka KARTA, Studium Polski Podziemnej w Londynie/Fundacja Ośrodka KARTA)

Sowieci poszczuli Niemców na ukraińskich policjantów, w ich miejsce przyszli Polacy. Spirala mordów się nakręciła. Rosyjscy agenci działali według precyzyjnie ułożonego planu

Pisać o antypolskiej akcji Ukraińskiej Powstańczej Armii na Wołyniu z 1943 r., to jak trzymać gorące żelazo. Ogromny ból i poparzenia do kości.

Z upływem lat emocje zdają się nie opadać, lecz narastać. Dla środowisk prawicowych w Polsce antypolska czystka to ”przemilczane w PRL i III RP ludobójstwo”. A przecież od lat 80. wydano setki książek, zorganizowano dziesiątki konferencji naukowych, powstały filmy dokumentalne, wzniesiono pomniki, dziesięć lat temu parlamenty Polski i Ukrainy przyjęły wspólną uchwałę. W przełamywanie historycznych zaszłości wiele wysiłku włożyli prezydenci obydwu państw, a do pojednania i przebaczenia w specjalnym oświadczeniu wezwały episkopaty Kościoła katolickiego w Polsce i Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.

Niestety, wygląda na to, że zamiast pojednania będziemy mieć kolejne spory w cieniu krzywdy. Znowu usłyszymy, jak Polacy o Ukraińcach będą mówili, że to ”rezuni i nieuleczalni nacjonaliści, których mordercze instynkty ktoś obcy musi trzymać na wodzy”, a Ukraińcy o Polakach: ”Imperialiści i kolonizatorzy, którzy rozumieją jedynie język siły. Zjednoczą się z każdym, żeby nas mordować”. Żeby tego uniknąć, trzeba dowiedzieć się, co się właściwie stało na Wołyniu.

Z pomocą nieoczekiwanie przyszli nam Rosjanie. To oni w zeszłym roku wydali książkę o ukraińskich organizacjach nacjonalistycznych w latach II wojny światowej ”Ukrainskije nacjonalistyczeskije organizacji w gody wtoroj mirowoj wojny”. Jej teza brzmi: ukraińscy nacjonaliści kolaborowali z Niemcami, współdziałali w Holocauście, wymordowali Polaków z Wołynia i Galicji Wschodniej oraz tysiące Ukraińców. Tak też książkę przyjęli ideolodzy i politycy obozu rządzącego na Ukrainie oraz tzw. środowiska kresowe w Polsce.

Tymczasem uważna lektura rosyjskiej książki każe zrewidować pogląd na genezę antypolskiej akcji UPA na Wołyniu.

Moskwa się niepokoi

W drugiej połowie 1942 roku Moskwę zainteresowały na Ukrainie trzy zjawiska: *antynazistowska aktywność ukraińskich środowisk niepodległościowych, w tym najsilniejszej OUN-B, wywołana brutalną polityką Niemców (z podbitego kraju wywożono żywność, surowce i ludzi); * propozycje podziemia ukraińskiego podjęcia współpracy z ZSRR w celu wspólnej walki z Niemcami oraz * rozmowy z podziemiem polskim (prowadziły je OUN-B i greckokatolicki metropolita lwowski Andrzej Szeptycki).

Kto co i jak pamięta: ”Sąsiedzi z Wołynia”

”Sotnie UPA mordowały Polaków. Trzeba było się bronić” – rozmowa ”Gazety Polskiej” o akcjach AK.

Po inwazji III Rzeszy na ZSRR Sowieci zabrali się do akcji dywersyjnych, sabotażowych i partyzanckich. Kierował nimi major bezpieczeństwa Pawieł Sudopłatow, w latach 1942-45 szef Niezależnego Zarządu IV NKWD do Zadań Specjalnych i Wojny Partyzanckiej. Był wytrawnym agentem, specjalistą od ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego – w latach 1935-38 przeniknął do kierownictwa OUN i w maju 1938 roku zabił płk. Jewhena Konowalca, przywódcę organizacji. Dwa lata później zorganizował zabójstwo Lwa Trockiego, a po wojnie uczestniczył w operacji ”Manhattan” – wykradzenia tajemnicy amerykańskiej bomby atomowej.

9 grudnia 1942 r. Sudopłatow napisał do zastępcy naczelnika 3. Zarządu NKWD I.I. Iluszyna notatkę służbową, że po aresztowaniach z lipca i września 1941 roku [30 czerwca we Lwowie OUN-B proklamowała niepodległość Ukrainy i powołała rząd] banderowcy zeszli do podziemia. ”Na terytorium całej okupowanej Ukrainy, głównie na Wołyniu, Niemcy nasilili represje, ponieważ natknęli się na opór Ukraińców wobec swojej polityki podatkowej i innych przedsięwzięć. W szczególności chodzi o wywożenie ludzi na roboty do Niemiec. Banderowcy zobaczyli, że ludność zaczyna popierać partyzantów sowieckich, którzy operują na Ukrainie Prawobrzeżnej. Pod wpływem tych czynników banderowcy oraz część pozostałych ukraińskich partii nacjonalistycznych Ukrainy Zachodniej podjęli decyzję o nawiązaniu kontaktów z ZSRR i Polakami w celu wspólnej walki z Niemcami”. Adnotacja Iluszyna na dokumencie brzmiała jasno: ”Wykorzystując wszystkie materiały orientacyjne, za celowe należy uznać, mając na uwadze sprzeczności, opracowanie planu naszych przedsięwzięć operacyjnych zarówno na naszym terytorium, jak i na zapleczu przeciwnika, zgodnie z linią walki” [podkreślenie M.C.].

Planu owych przedsięwzięć Rosjanie nie ujawnili, nie ma jednak wątpliwości, że powstał i że zgodnie z nim Sowieci realizowali swoje działania.

Kontakty z podziemiem ukraińskim zainicjował ppłk. Anton Brińskij, ”Diadia Pietia”, dowódca jednego z oddziałów dywersyjnych GRU – sowieckiego wywiadu wojskowego. Nie był chyba jeden, lecz odtajniono jedynie jego relację, w której opisywał, że OUN-B zorientowana jest na USA, bo w jej przekonaniu Niemcy wojnę przegrają, Sowieci zostaną rozbici, Anglia straci swoje znaczenie. Wobec wojny sowiecko-niemieckiej OUN-B zachowuje neutralność, bijąc się z Niemcami, ale nie podejmując ”działań aktywnych, nie zważając na to, że Niemcy ich prześladują i palą ich wsie”.

W styczniu Moskwa zgodziła się, żeby Brińskij spotkał się z szefami ukraińskiego podziemia. Ci zaprosili go na swoją konferencję (czyli III Konferencję OUN-B, o której powiemy w dalszej części), lecz na udział nie dostał zgody Moskwy. Miał jednak podtrzymywać kontakt z podziemiem i doprowadzić m.in. do tego, by Ukraińcy nie wtrącali się do walki sowieckich partyzantów z Niemcami, podjęli ją sami, a nie stali z bronią u nogi. Z drugiej strony Brińskij miał działać tak, by rozbijać banderowców i szczuć na nich ludność jako nazistowskich pomocników.

Brińskij osiągnął spektakularne sukcesy. M.in. policja, która znajdowała się pod wpływem OUN-B, zaprzestała walki z sowieckimi partyzantami; część batalionu hiwis [czyli ukraińskich wojskowych formacji pomocniczych] zdezerterowała do sowieckiej partyzantki lub ukraińskiego podziemia; przeprowadzono kilka wspólnych akcji dywersyjnych na pociągi niemieckie i inne obiekty.

Najważniejszym osiągnięciem Sowietów było jednak poszczucie Niemców na ukraińskich policjantów.

Brińskij tak opisywał efekt: ”Wielu policjantów z obłasti wołyńskiej, w tym banderowskich, aresztowano i rozstrzelano. Wówczas policjanci zbiegli do lasu. Niezadowolona z działań władz niemieckich ludność obłasti wołyńskiej wywołała powstanie. W czasie narady w Równem i Łucku przywódcy banderowców oskarżyli o wywołanie konfliktu bolszewików i wezwali, by te konflikty nie powtarzały się. Ale policjanci pozostali w lasach”.

Rozrachunek po latach: ”Syn komendanta UPA”

”Wołyń” – wywiad z Ewą Siemaszko, współautorką monografii o rzezi wołyńskiej.

Współpraca pomiędzy Sowietami a banderowcami – konkludował Brińskij – zakończyła się wiosną, gdy ci pierwsi uderzyli na rodzącą się UPA. Uderzenie było zgodne z wydaną 28 lutego 1943 roku dyrektywą Wsiewołoda Mierkułowa, pierwszego zastępcy szefa NKWD, a skierowaną do szefów republikańskich NKWD i dowódców oddziałów specjalnych. Towarzyszyło jej ”Pismo okólne” na temat ”wykorzystania przez Niemców nacjonalistów ukraińskich na terytorium czasowo okupowanym oraz ich antysowieckiej działalności”.

Jego treść potwierdzała ocenę zawartą w raporcie Sudopłatowa w sprawie podjęcia przez OUN-B ”walki z okupantami faszystowskimi pod hasłem » O niepodległą Ukrainę bez Niemców «”. Mierkułowa niepokoiły z kolei nadzieje Ukraińców na związanie się z aliantami, którzy też mieli pomóc w uzyskaniu niepodległości.

Moskwa pouczała enkawudzistów, by w związku z tym baczną uwagę zwracali na działalność Polaków, którzy mając nadzieję na odbudowę swojego państwa w dawnych granicach, porządkują stosunki z Ukraińcami. W dokumentach czytamy, że Polacy szczują Ukraińców na Sowietów, wychwalają ”demokratyczny” ustrój przyszłej Polski, w której Ukraińcy mieli mieć swoje należne miejsce, nakłaniają znanych Ukraińców, by zadeklarowali chęć przyjęcia polskiego obywatelstwa.

Gdy budzą się upiory

Raport Sudopłatowa i Brińskiego oraz dyrektywa Mierkułowa weryfikują trzy tezy propagandy sowieckiej, które do dziś są podtrzymywane przez część historyków na Wschodzie i na Zachodzie.

Po pierwsze, walkę z nazistami podziemna OUN-B rozpoczęła przed rozstrzygnięciem bitwy pod Stalingradem. Krytycy twierdzą, że opór był udawany i podjęty, gdy szale wojny przechyliły się na stronę aliantów.

Po drugie, podziemie ukraińskie chciało współdziałać z ZSRR w walce z III Rzeszą. Sowieci ofertę odrzucili. Podziemie ukraińskie stało się więc celem ataków zarówno Niemców, jak i Sowietów.

Kreml w dodatku robił wszystko, żeby Ukraińcy nie znaleźli sojusznika w aliantach. Banderowcy byli aktywni w szukaniu wsparcia na Zachodzie. Sawczenko, komisarz do spraw bezpieczeństwa państwa Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, raportował jesienią 1943 roku o ustaleniach sowieckiego wywiadu: ”Banderowcy mają przedstawicieli w Anglii i Ameryce, którzy są nieoficjalnie powiązani z kręgami rządowymi tych państw. Zgodnie z istniejącym porozumieniem Anglia i Ameryka w wypadku udanego wystąpienia zbrojnego na Ukrainie przeciwko ZSRR obiecują jej pomoc. W Kanadzie ukraińscy nacjonaliści organizują szkoły dla lotników. Banderowcy posiadają dobrze zorganizowaną łączność z serbskimi i czarnogórskimi oddziałami powstańczymi Jugosławii, a także nacjonalistami czeskimi”.

Po trzecie, Moskwa szybko spostrzegła, że zwalczając ukraińskie podziemie, doprowadziła do wzrostu nastrojów antysowieckich. I że walka przeciwko partyzantce ukraińskiej jest na rękę Niemcom, którzy napuszczają Ukraińców na Polaków i Polaków na Ukraińców. 9 maja tegoż roku funkcjonariusz 4. Zarządu NKWD Ł.I. Staszko instruował Pantelejmona Ponomarienkę, szefa Centralnego Sztabu Ruchu Partyzanckiego: ”Na terytorium Ukrainy Zachodniej partyzanci sowieccy zajęci są głównie walką z ukraińskimi nacjonalistami. W efekcie nacjonaliści kierują swoją działalność przeciwko nim. Niemcy są zadowoleni z takiego stanu rzeczy i popierają Polaków, szczując ich na Ukraińców. W zachodnich obwodach Ukrainy Niemcy zamieniają policję na polską” [podkreślenie M.C.].

Sytuację na Wołyniu zdetonowali Sowieci działający według precyzyjnego planu i pilnie baczący, by rozwijała się w przewidzianym przez nich kierunku. Chcieli osłabić III Rzeszę, zdezorganizować życie na zajętych przez nią terenach, a żeby wywołać opór ludności wobec Niemców, posuwali się do wywoływania i wzmożenia niemieckich represji.

Sowieci mieli też jasne cele polityczne. Chcieli + na terenach zajętych we wrześniu 1939 roku wystąpić jako jedyny i prawowity gospodarz (wypadki rozgrywały się przed konferencją w Teheranie, gdzie prezydent Franklin D. Roosevelt i Winston Churchill zgodzili się na granice ZSRR ustanowione po 17 września 1939 roku); + przeciwdziałać porozumieniu podziemia polskiego i ukraińskiego; + wykazać, że Ukraińcy (a także Polacy) kolaborują z Niemcami. To ostatnie zadanie Sowietom ułatwiała współpraca OUN z III Rzeszą w latach 1938-41, jej totalitarny charakter i skrajny nacjonalizm ideologii.

Fikcyjne pojednanie?: ”Upiory wołyńskie”

”Wołyń – rzeź czy ludobójstwo?” – debata TVP z 2008 r.

Niemcy napuszczali Ukraińców na Polaków i Polaków na Ukraińców. Lepiej traktowali (szczególnie w Generalnym Gubernatorstwie) Ukraińców, gdy jednak na Wołyniu wybuchło antyniemieckie powstanie, do administracji i policji ściągnięto Polaków. Zamiast spokoju osiągnęli efekt odwrotny do zamierzonego – rozpętało się piekło.

Polacy i Ukraińcy byli pionkami w śmiertelnej grze mocarstw. Przywódcy podziemia polskiego i ukraińskiego postępowali jednak tak, jakby byli rozgrywającymi, licząc, że wynik wojny przyniesie rozstrzygnięcie pomyślne dla ich narodów. Dla władz polskich na uchodźstwie i Polskiego Państwa Podziemnego najważniejsza była obrona granicy ryskiej na wschodzie. Po powstaniu wielkiej trójki właściwie nie było na to szansy. W sytuacji, jaka na Wołyniu wytworzyła się w trójkącie Sowieci – Ukraińcy – Niemcy, czyniło to z mniejszości polskiej zbiorowego zakładnika.

Nacjonalistyczne podziemie ukraińskie liczyło, że powtórzy się sytuacja z końca I wojny światowej, gdy wycieńczone wojną Niemcy oraz Sowiety upadną, a na ich gruzach powstaną niepodległe państwa. Rozum nakazywał, by w tej sytuacji szukać porozumienia z Polską, jedynym państwem pomiędzy Niemcami i Rosją, które było członkiem koalicji antyniemieckiej. I nie wywoływać powstania na głębokich tyłach frontu niemieckiego, w sytuacji gdy nie porozumiano się z Sowietami i zachodnimi aliantami.

Rozmowy z Polakami podjęto, lecz zakończyły się fiaskiem. Powstanie – z poduszczenia i według scenariusza sowieckiego – wybuchło. Tłumili je zarówno Niemcy, jak i Sowieci.

Rżnąć Lachów, mordować Ukraińca

Kluczowe znaczenie dla rozpętania burzy na Wołyniu miała opisana przez ppłk. Brińskiego ucieczka ok. 5 tysięcy policjantów ukraińskich do lasu w marcu. Mykoła Łebed’ (po aresztowanym przez Niemców i osadzonym w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen Stepanie Banderze przejął kierowanie OUN-B) był przeciwny podejmowaniu walki zbrojnej. Jeszcze w grudniu 1942 roku nakazywał porzucenie myśli o powstaniu, bo to ”działanie na korzyść Stalina i Sikorskiego”.

Strategia ”stania z bronią u nogi” wywoływała jednak opór. W październiku i grudniu odbyły się spotkania OUN-B, podczas których wypracowano koncepcję własnych sił zbrojnych i działań powstańczych. Opracowano też założenia strategii działania, w tym stosunek do mniejszości narodowych. Rosjan zamierzano asymilować, Żydów ”wysiedlić z Ukrainy, dawszy im możliwość wywiezienia czegoś ze swoich rzeczy. Należy się z nimi liczyć, gdyż mają duże wpływy w Anglii i Ameryce”. Polaków miano ”wysiedlić, dając możliwość wzięcia ze sobą tego, co zechcą wziąć, ponieważ ich () będzie bronić Anglia i Ameryka. Tych, którzy nie zechcą wyjechać – likwidować”.

Łebed’ stracił kontrolę nad organizacją.

III Konferencja OUN-B z końca lutego nakazała przejście do zbrojnych form walki z Niemcami, wybierając nazwę Ukraińska Armia Wyzwoleńcza. Nie planowano jednak wywołania antyniemieckiego powstania ani – jak się wydaje – uderzenia w Polaków. Kierownictwo OUN-B dużą wagę przywiązywało bowiem do toczonych w owym czasie rozmów z przedstawicielami Polskiego Państwa Podziemnego.

Karty jednak rozdawali Sowieci i Niemcy.

W miejsce zbiegłej do lasu policji ukraińskiej Niemcy rekrutowali Polaków (ok. 1,5-2 tys. osób), z Generalnego Gubernatorstwa ściągnięto Schutzmannschaftbataillon 202(w większości składający się z Polaków) oraz oddziały policyjne z Wielkopolski i Śląska. Prof. Iluszyn z Kijowa tak opisuje ukraińskie doświadczenie szczucia Polaków i Ukraińców na siebie:

”W kwietniu 1943 r. tylko podczas jednej akcji na terenie powiatu łuckiego Niemcy spalili pięć wsi: Kostiuchówkę, Wowczyska, Jabłonkę, Dowżycę i Zahoriwkę. Oprócz Niemców w akcji brali udział również Polacy. () Dziesiątego kwietnia szczególnie ucierpieli mieszkańcy wsi Kniaże. Spalono czterdzieści gospodarstw i zabito 172 osoby. Niemcy mordowali całe rodziny, grabili i palili, wykorzystując ułożone przez Polaków listy. Komisarz Erich Koch podczas swojego pobytu w Horochowie całkowitą odpowiedzialnością za niemiecką akcję we wsi Kniaże obciążył Polaków”.

Grzegorz Motyka waży racje: ”Wołyńskie rachunki”

”Od Rzezi Wołyńskiej Do akcji Wisła” – spotkanie z prof. Grzegorzem Motyką.

A oto raport z działań jednego z oddziałów UPA z czerwca z powiatu łuckiego: ”Otrzymałem rozkaz zniszczenia dwóch folwarków Hirka Połonka i Horodyszcze. () Powstańcy zdobywali budynek za budynkiem. Spod budynków wyciągali Lachów i zarzynali ich, mówiąc: » To za nasze wioski i za rodziny, które spaliliście «. Polacy wykręcając się na długich sowieckich bagnetach błagali: » Na miłość Boga, darujcie nam życie, ja nic nie winien i nie winna «. A z tyłu czotowy O. z rozbitą głową odzywa się: » A nasze dzieci, nasi starcy, czy byli winni, kiedy wrzucaliście ich żywcem do ognia? «. I robota idzie dalej (). Po krótkim boju podłożyliśmy ogień pod budynki z Lachami, w których ci się spalili”.

Spirala nakręcającej się nienawiści i zniszczenia zaczęła obracać się coraz szybciej.

Oliwy do ognia dolało utworzenie sowieckich oddziałów partyzanckich składających się z Polaków. W ramach Ukraińskiego Sztabu Ruchu Partyzanckiego w lutym utworzono oddział im. Tadeusza Kościuszki pod dowództwem Roberta Satanowskiego, wydano również dyrektywy w sprawie naboru Polaków do oddziałów partyzanckich. W połowie sierpnia powołano już zgrupowanie składające się z czterech oddziałów. Tworzyły je w większości załogi samoobrony polskiej, która powstała do obrony przed atakami UPA. Łącznie w polskich oddziałach partyzantki sowieckiej służyło 5-7 tys. Polaków. Z partyzantką sowiecką współpracowały też oddziały Armii Krajowej.

Koło się zamknęło.

W czerwcu 1943 roku dowództwo UPA wydało odezwę ”Do Ukraińców”: ”W niemieckich rzeziach i katowaniu ludności ukraińskiej biorą masowy udział Polacy. () Szlak translokacji oddziałów partyzantki bolszewickiej z północy na południe wiedzie, według zdobytych przez nas dokumentów sztabu partyzantki bolszewickiej, wyłącznie przez polskie osiedla w Sarneńskiem, Kostopolskiem, Rówieńskiem i Zdołbunowskiem. () Jeśli więc na ziemiach ukraińskich wybuchnie nowa Hajdamaczyzna lub Kolijowszczyzna, odpowiedzialność za to spadnie tylko i wyłącznie na te kręgi, które zaprowadziły polską politykę wyzwoleńczą do antyukraińskiego obozu imperializmu moskiewskiego i niemieckiego i dziś działają na ukraińskim terytorium jako sługusy Moskwy i Berlina przeciwko narodowi ukraińskiemu”.

14 lipca oddział ”Sicz” raportował: ”11 VII do Biskupczyna jako bojówka nr 6 wyjechało 30 ludzi, by przeprowadzić likwidację donosicieli, którzy głównie rekrutują się spośród ludności polskiej. Zniszczono ok. 2 tys. osób. Po naszej stronie ofiar nie było. 12 VII do Dominopola wyjechało 150 strzelców, gdzie przeprowadzili likwidację polskiego sztabu. Zniszczono w przybliżeniu 900 osób, w tym 10 polskich partyzantów, którzy znajdowali się w tym sztabie”.

Jedna z sotni raportowała: ”W dniu 4-5 VIII nasza sotnia napadła na Rybczę. Spalono polskie wsie. Liczba zniszczonych Lachów nie jest znana. 5 VIII Lachy zranili jednego chłopca z Tetylkowiec, gdy wracał z folwarku. Rybcza zgłosiła landwirtowi, że spalono 38 gospodarstw i zabito jednego Lacha. () W ataku na Rybczę brało udział ok. 600 ludzi – chłopów uzbrojonych w widły i kosy”.

Polskie podziemie obliczało, że na początku września 1943 roku na Wołyniu pozostało 170 tys. Polaków w 11 miastach powiatowych i w 25 wiejskich bazach obronnych. Cytowana odezwa jest dokumentem kluczowym dla oceny działań UPA. Odezwa nie pozostawia wątpliwości, że jej dowództwo nakazało ”oczyścić” teren swojego działania z ludności polskiej w specjalnej akcji. I że stosowne rozkazy wydane zostały w maju (lub na przełomie maja i czerwca) 1943 roku, gdy doszło do zmiany kierownictwa OUN-B. W miejsce Łebedia wybrano trzyosobowe Biuro Prowidu, którym kierował Roman Szuchewycz – ”Taras Czuprynka”. Ukraiński dowódca batalionu ”Nachtigall” (utworzony przez Abwehrę na początku 1941 roku i rozformowany w sierpniu tegoż roku), w 1942 roku oficer Schutzmannschaftbataillon 102 (walczył przeciwko sowieckim partyzantom na Białorusi) i głównodowodzący UPA od 1944 roku.

UPA metody rozprawy z ludnością polską wzorowała na hajdamaczyźnie i koliszczyźnie – buntach oraz powstaniach chłopskich i kozackich w XVIII wieku, wśród których najkrwawszą stronicę zapisała rzeź humańska z 1768 roku. Odwołanie się przez UPA do tradycji hajdamackiej było moralnym upadkiem i klęską myślenia politycznego. OUN wyrosła na negacji anarchicznej tradycji rewolucji ukraińskiej z lat 1917-21, gdy ziemie Ukrainy naddnieprzańskiej zapełniły się oddziałami chłopskich atamanów. Zmieniających sojusze, urządzających pogromy, nieuznających żadnej władzy i jakiejkolwiek dyscypliny. Dla twórców OUN był to przejaw braku instynktu państwowego własnego narodu.

”Narodowi rewolucjoniści” mieli to zmienić. Nie zmienili. Sięgnięto do metod, które wywołały sprzeciw nawet wśród samego kierownictwa OUN-B. A do tego ”Polacy się nie opamiętali” – walki polsko-ukraińskie rozlały się na Galicję Wschodnią, Chełmszczyznę i okolice Przemyśla.

Górę brał ten, kto chwilowo wydawał się silniejszy. Aż nadeszła Armia Czerwona, NKWD i stojący za nimi Stalin, który ”pogodził” Polaków i Ukraińców. Kto więc grał i według jakiego scenariusza? I w czyim interesie?

Od polskiego międzywojnia do akcji ”Wisła” – ukraińskie wspomnienia: ”Utopią nas w morzu”

Dziel i rządź – fragment radzieckiego filmu propagandowego ”Wiatr od wschodu”.

Igranie z ogniem

Tak przerażająca głupota i zbrodnie, że aż chciałoby się powiedzieć o prowokacji zrodzonej w kierownictwie OUN-B i UPA. Ktoś być może prowokował, lecz decyzje podjęło dowództwo wołyńskiej UPA.

Ołeksandr Łućki ”Andrijenko” (pierwszy dowódca UPA w Galicji) zeznał przed sowieckimi śledczymi, że w 1943 roku krytykował Dmytro Klaczkiwśkiego – ”Kłyma Sawura” (dowódca wołyńskiej UPA) – za stosunek do ludności polskiej.

”Ja i Centralny » Prowid «[OUN-B] – zeznawał sowieckim śledczym – byliśmy przeciwko masowej likwidacji ludności polskiej. Tym bardziej że w tym samym czasie pomiędzy Centralnym » Prowidem «OUN i polskimi podziemnymi antysowieckimi formacjami toczyły się rozmowy na temat uzgodnienia naszych działań. W tych sprawach podczas posiedzenia » Prowidu «toczyła się dyskusja, ale ponieważ członkowie » Prowidu «z wyjątkiem mnie słabo znali sytuację z UPA na Wołyniu, wszyscy zachowywali się ostrożnie, z wyjątkiem » Serhija «[Mychajło Stepaniaka, wpływowego członka kierownictwa OUN-B], który ostro wystąpił przeciwko » Kłymowi Sawurowi «”.

Stepaniak nadzorował rozmowy kierownictwa OUN-B z przedstawicielami władz Polskiego Państwa Podziemnego, które trwały od połowy 1942 roku. Równolegle w Londynie – na nalegania komendanta głównego AK gen. Stefana Grota-Roweckiego oraz pod wpływem Amerykanów – trwały prace nad deklaracją rządu RP w sprawie ukraińskiej.

W radiogramie z 11 marca 1943 roku gen. Rowecki prosił o instrukcje, które powinny zawierać ”zasadnicze wskazówki polityczne co do granicy ustępstw” (bo Ukraińcy ”domagają się wyodrębnienia terytorialnego”).

Pisał: ”Realne czynniki polityczne stanowią banderowcy kompletnie przygotowani wojskowo oraz koła katolicko zachowawcze oparte na aparacie kościelnym. Są próby odgórnego łagodzenia antagonizmu antypolskiego w GG, ale jeszcze obawy rzezi Polaków nawet na Wołyniu są uzasadnione. Katolicy (chodzi o Andrzeja Szeptyckiego) i banderowcy głównych wrogów widzą dziś w Sowietach i Niemcach. Chcą porozumienia z Polakami, żądając jednak konkretnych, wiążących, zobowiązań. Katolicy już dziś widzą przyszłość Ukrainy w ramach Rzeczypospolitej; proponują polsko-ukraińską komisję do opracowania statutu mniejszości narodowych. Banderowcy nie zadeklarują wyrzeczenia się niepodległości, pokąd nie stracą wszelkiej nadziei, teraz chcą współdziałania wojskowego przeciw Sowietom i Niemcom, a odłożenia sporów na później. Na Wołyniu chcą po prostu zawieszenia broni polsko-ukraińskiego. (…) bieg wypadków doprowadzi ich do rezygnacji z niepodległości”.

31 marca emigracyjna Rada Ministrów zatwierdziła tezy w sprawie polityki ukraińskiej, które do gen. Roweckiego wysłano w połowie kwietnia.

Rząd zadeklarował równouprawnienie Ukraińców w państwie polskim, objęcie ziem przez nich zamieszkanych szerokim samorządem wojewódzkim, poszanowanie kultury i wolności wyznania dla Kościoła prawosławnego i Kościoła greckokatolickiego, a także przeprowadzenia sprawiedliwej reformy rolnej.

W zamian oczekiwano od ”miarodajnych kół ukraińskich” w kraju i na Zachodzie deklaracji przeciwko roszczeniom ZSRR do granicy ustanowionej na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow, podjęcia wspólnej walki z okupantem niemieckim, przeciwstawienia się ”nowym zakusom imperialistycznym Rosji Sowieckiej” oraz ”sparaliżowanie wszelkich wzajemnych wrogich wystąpień w okresie likwidacji wojny”.

Potwierdzeniem ”Tez” miała być odezwa rządu polskiego do Ukraińców, którą wydano 30 lipca. Wyeksponowano w niej zarzut współpracy z okupantem poważnej części narodu ukraińskiego, którą ”tak pokierowali ci, którzy chcą dziś uchodzić za przywódców i wyrazicieli woli narodu ukraińskiego”, przeciwstawiając Ukraińców Polakom. Pisano o rozwianiu się ”złudzeń” związanych z niepodległością i wytykano Ukraińcom współdziałanie z okupantem w dziele niszczenia i mordowania ludności polskiej na ziemiach wschodnich lub dokonywanie mordów z własnej inicjatywy.

Prof. Ryszard Torzecki uważał ”Deklarację” za ”igranie z ogniem i prowokację”. I to, że jej treść przesądziła o fiasku rozmów polsko-ukraińskich.

Sowiecka bomba

O co chodziło?

Odnalezione przez dr. Romana Wysockiego w londyńskim Archiwum Polski Podziemnej dokumenty rzucają bowiem dodatkowe światło na strategię rządu londyńskiego w czasie rozmów z Ukraińcami.

W połowie lutego 1943 r. płk Stanisław Gano, szef Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza (czyli wywiadu), przesłał do szefa Oddziału Specjalnego (Oddziału VI) pismo, w którym referował: ”W związku ze współpracą z Amerykanami w sprawach ukraińskich w ciągu szeregu rozmów na ten temat przedstawiciele Office of Strategic Services [poprzednik CIA] wypowiadali pogląd, że politycy i masy ukraińskie w kraju, a co za tym idzie, również częściowo na emigracji, zerwali współpracę z Niemcami. Stanowisko swe uzasadniali faktem, że jednak Ukraińcy są rozczarowani fiaskiem swych dążeń niepodległościowych, a nawet pewni działacze Bandera, Stecko przejść mieli do antyniemieckiego ruchu podziemnego. W tych warunkach byłoby pożądane przedstawienie Office of Strategic Services odpowiednich materiałów (o ile takie istnieją), które by dokumentowały współpracę niemiecko-ukraińską w kraju na wielu polach, jak wojskowym, gospodarczym, oświatowym itd. W związku z powyższym proszę Pana Pułkownika o dostarczenie mi tego rodzaju materiałów, które po przerobieniu można by dostosować do potrzeb i zintegrowania Office of Strategic Services”.

Chodziło nie tylko o przekonanie Amerykanów w sprawie kontynuowania współpracy Ukraińców z Niemcami. Wicepremier Stanisław Mikołajczyk, przesyłając marcowe ”Tezy” do gen. Roweckiego, opatrzył je następującym zaleceniem: ”Podkreślić trudności spowodowane wzrostem prestiżu Sowietów. Rządowi wiadomo, iż dążeniem Sowietów jest wytępienie fizyczne narodu ukraińskiego. Polityka sowiecka pracuje w kierunku niedopuszczenia do dyskusji nad zagadnieniem politycznego istnienia narodu ukraińskiego. Z drugiej strony współpraca ukraińsko-niemiecka wrogo nastawia liberalne sfery demokracji zachodnich wobec aspiracyj narodowych Ukraińców. Jedyne możliwości istnienia Ukraińców związane są z Polską, która we wspólnym interesie pragnie szczerego i braterskiego współżycia”. Realna polityka, nawet w czasach tak strasznych jak II wojna światowa, nie jest zajęciem dla idealistów. Mimo że Polacy przekonują, iż Ukraińcy dalej współpracują z Niemcami, to Amerykanie twierdzą, że antynazistowski zwrot OUN-B jest faktem.

Marcin Wojciechowski apeluje: ”Czas odczarować mit Kresów”

”Stepan Bandera na kresach” – Roman Graczyk rozmawia o polskim i ukraińskim stosunku do przywódcy UPA z porf. Czesławem Partaczem i ks. Isakowiczem-Zaleskim.

Nic, tylko wykorzystać szansę do osiągnięcia ważnych celów politycznych. Polacy jednak nie tylko szukają dowodów, że Amerykanie są w błędzie, lecz nade wszystko chcą przekonać Ukraińców, że bez ich pomocy alianci patrzą na Ukraińców jak na nazistowską piątą kolumnę. W efekcie zwyciężyła polityka celów najdrobniejszych z możliwych – być co najwyżej patronem części Ukraińców przed obliczem możnych tego świata.

Pora na konkluzje. Prof. Motyka, interpretując cytowany raport ppłk. Brińskiego, stwierdził, że Sowieci przyczynili się do przeprowadzenia antypolskiej akcji UPA, lecz nie to było ich celem.

Zamierzali doprowadzić do dezercji policji i osłabienia w ten sposób Niemców. Nie przewidzieli zaś, że policjanci trafią nie do ich oddziałów, lecz do nacjonalistów. ”Tymczasem, gdy policja trafiła do lasu, banderowcy pozbyli się ostatnich oporów przed prowadzeniem otwartej walki partyzanckiej, czego konsekwencją była antypolska akcja”.

Po ujawnieniu jedynie kilku dokumentów NKWD/MGB o charakterze dyrektywnym sąd w tej sprawie powinniśmy co najmniej zawiesić.

Sowieci chcieli, by dezercja policji zdetonowała sytuację na Wołyniu, i tak też się stało. Wybuchło antyniemieckie powstanie Ukraińców. Chcieli wykazać, że podziemie ukraińskie służy Niemcom, i to również niemal im się udało. Jako pierwsi zaatakowali rodzącą się UPA, która przeszła do kontrakcji. Sowieci chcieli storpedować rozmowy polsko-ukraińskie, i też im się udało. Z ogromną – co należy podkreślić – pomocą wysokich układających się stron. I ogromnymi stratami wśród ludności cywilnej.

Ciąg dalszy musi nastąpić

Żadna prowokacja nie może się jednak powieść, jeśli nie ma społecznego i politycznego gruntu.

Nikt nie wywoła pożaru, gdy nie ma drewna i paliwa. Prof. Torzecki pisał, że w rozmowach polsko-ukraińskich z lat 1942-44 szło ”o takie złagodzenie napięć, które prowadziłoby do zaprzestania przelewu bratniej krwi w obliczu zwycięstwa Rosji, ta bowiem miała głos zasadniczy i jak się okazało w Teheranie i Jałcie – jedyny w sprawie przynależności Ukrainy Zachodniej. O tym, że walka o byt ludzi mieszkających na Kresach została przegrana, zdecydowały nie tylko czynniki zewnętrzne, ale także wewnętrzne. Obie strony nie wykazały dobrej woli współżycia, i to od dziesiątków lat. Polacy obarczeni byli większą winą, gdyż przez znaczny okres mieli władzę w tym kraju, nieproporcjonalnie większy stan posiadania i bardziej rozwiniętą kulturę”.

Wiemy niemal wszystko o tym, co się stało w relacjach pomiędzy Polakami a Ukraińcami w czasie II wojny światowej oraz w latach ją poprzedzających oraz w kilku następnych po jej zakończeniu. Prof. Motyka ocenia, że do wiosny 1945 roku na Wołyniu zginęło 33 tys. Polaków (a być może od 40 do 60 tys.). W Galicji Wschodniej kolejne 30-40 tys. oraz 6-8 tys. na terenie dzisiejszej Polski.

Ofiary ukraińskie to 2-3 tys. na Wołyniu (bez ofiar działań policji), 1-2 tys. w Galicji Wschodniej oraz 8-10 tys. na ziemiach dzisiejszej Polski. Czyli 10-11 tys. do 15 tys. zabitych.

Z kolei dr Iwan Patrylak, historyk związany z lwowskim Centrum Badań nad Ruchem Wyzwoleńczym (apologetycznym wobec spuścizny OUN-B i UPA), oszacował, że w latach 1942-44 liczba polskich ofiar podziemia ukraińskiego na Wołyniu, Polesiu, w Galicji Wschodniej, na Chełmszczyźnie i w Hrubieszowskim to 38-39 tys. Po stronie ukraińskiej miało zginąć 13-16 tys. (z rąk podziemia zbrojnego oraz policji w służbie niemieckiej), w tym 4 tys. na terytorium dzisiejszej Polski.

Różnice więc nie są na tyle duże, by wspólnie nie prowadzić dalszych badań. Szczególnie dziś, gdy zbliża się 70. rocznica antypolskiej akcji UPA na Wołyniu i w naszych społeczeństwach wzrośnie zapotrzebowanie na wiedzę na ten temat.

W ramach przygotowań do 70. rocznicy antypolskiej akcji UPA na Wołyniu służby archiwalne Polski i Ukrainy powinny zwrócić się do rosyjskich kolegów z prośbą o udostępnienie dokumentów Zarządu IV NKWD oraz innych sowieckich służb specjalnych z lat 1942-45. Skoro chcą pomóc Polakom i Ukraińcom w poznaniu ich wspólnej przeszłości, to niech pomogą do końca. Gdy dokumenty udostępnią, będziemy się cieszyć, że odsłaniamy kolejne karty polsko-ukraińskich dziejów. Nie udostępnią – będziemy przynajmniej wiedzieć, z jakiego czynią to powodu.

Nie chodzi wyłącznie o archiwa rosyjskie. Także o ukraińskie. Pomimo wielotomowych wydawnictw źródłowych na temat podziemia ukraińskiego (blisko 100 tomów ”Litopysu UPA” i jego biblioteki) wciąż niewiele wiemy o wewnętrznych debatach w kierownictwie OUN-B. Nie są znane (czy się zachowały?) stenogramy III konferencji i III Nadzwyczajnego Zebrania organizacji z sierpnia 1943 roku – kluczowych forów dla poznania historii podziemia nacjonalistycznego i jego stosunku do Polaków.

Nie znamy dokumentów na temat przyczyn odsunięcia Łebedia od kierowania OUN-B, raportów wewnętrznych z inspekcji, jakie na Wołyniu przeprowadzili Szuchewycz i Łućki ani też dokumentów z rozmów OUN-B z Sowietami. Nie opublikowano protokołów przesłuchań ponad tysiąca (!) członków podziemia na Wołyniu oskarżonych przez Służbę Bezpieczeństwa OUN-B o działalność agenturalną na rzecz Sowietów i straconych.

Staranniej też należy przeczytać dokumenty władz polskich i polskiego wywiadu, a także instytucji i służb specjalnych III Rzeszy. Na swojego badacza czekają dokumenty amerykańskie o stosunku Waszyngtonu do kwestii ukraińskiej i relacji polsko-ukraińskich w latach II wojny światowej, bo to terra incognita. Podobnie jak polityka Sowietów wobec emigracji polskiej i ukraińskiej w USA i Kanadzie.

To zadanie dla historyków. Jednak odkrycie nawet najbardziej sensacyjnych źródeł nie zmieni tego, co w ocenie wydarzeń na Wołyniu i Chełmszczyźnie, w Galicji Wschodniej i Przemyskiem jest najważniejsze. Dla masowej eksterminacji ludności cywilnej nie ma żadnego usprawiedliwienia. Tysiącom pomordowanych Polaków i Ukraińców należy się pamięć i godny pochówek. Tym bowiem mierzy się nasze człowieczeństwo.

Historyk Jarosław Hrycak o ukraińskiej pamięci: ”Bandera wasz i nasz”

”Wołyń w pożodze” – fragmenty dokumentu z 2007 r.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

17 odpowiedzi na „Jak Moskwa rozpętała piekło na Wołyniu

  1. zenobiusz pisze:

    Jak widzimy sprawa nie jest prosta,a mogą się jeszcze ujawnić spore niespodzianki.
    Wiadomo już dziś ,że sotnia UPA która zlikwidowała gen.Świerczewskego
    była bojówką NKWD.

    Polubienie

  2. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  3. zenobiusz pisze:

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.