Andrzej Duda kontra zombie


http://niezalezna.pl/67662-andrzej-duda-kontra-zombie

Zwycięstwo wyborcze Andrzeja Dudy przerywa długoletni impas w polskiej polityce. Nowa prezydentura rozpoczyna się trzęsieniem (politycznej) ziemi.

Panika powyborcza w Platformie Obywatelskiej, która oficjalnie i ostentacyjnie odżegnuje się od Bronisława Komorowskiego, widoczna jest aż nadto dobrze. Nie oznacza to, że opozycja może pozwolić sobie na bezczynny hurraoptymizm – śmiertelnie zranione zwierzę jest najgroźniejsze i nieobliczalne. Dekompozycja sceny partyjnej już się rozpoczęła, ale to działania opozycji oraz prezydenta elekta w najbliższych miesiącach mogą zdecydować, czy będziemy mieli do czynienia w Polsce z realną zmianą, czy też obozowi władzy uda się dokonać przegrupowania sił – także pod pozorem „zmiany”.

Sieć górą

Wybory prezydenckie pokazały, jak bardzo polityka opiera się na kwestiach społecznych i gospodarczych oraz ich powiązaniach. Niebagatelny okazał się również czynnik demograficzny. Szczególnie pouczająca była w tym względzie pierwsza tura. Bunt młodych wyniósł wysoko Pawła Kukiza. Pokolenie potencjalnych emigrantów zarobkowych (nastroje proemigracyjne są najsilniejsze właśnie wśród najmłodszych wyborców) uznało, że warto jeszcze poczekać z pakowaniem manatków. Ich aktywność w internecie, ich głosy wrzucone do urny spowodowały w znacznym stopniu, że „mąż stanu” Bronisław Komorowski w oczach dużej części Polaków zmienił się w „wujcia wariatuńcia”.

Na marginesie: na naszych oczach internet stał się piątą władzą, konkurencyjną wobec tradycyjnych mediówzdominowanych przez establishment. Sieć połączyła w nowy sposób klasyczną polityczność (troskę o polis i własne w nim miejsce obywateli) z pewnego rodzaju „rozrywkowością”, prześmiewczym i opiniotwórczym charakterem memów, krótkich filmów na YouTube, możliwością błyskawicznej reakcji na najdrobniejsze potknięcie polityków, co umożliwiają serwisy społecznościowe. Nic też dziwnego, że na swoim facebookowym profilu prezydent elekt zamieścił grafikę z informacją: „Głosujący na Dudę znacznie częściej powoływali się na media społecznościowe jako źródło wiedzy o kandydatach. Social media były ich trzecim głównym kanałem informacji na temat kandydata”. Tak wynika z analiz domu mediowego MEC, podanych przez www.wyborcza.biz.

Obelgi propagandystów

Między pierwszą a drugą turą histeria funkcjonariuszy medialnych i dyżurnych autorytetów, specjalistów „od nawozu i od świata”, którzy zaczęli festiwal obelg kiero-wanych pod adresem „młodych i głupich”, ugruntowała wielu wyborców w przekonaniu, że czas porządnie utrzeć nosa obozowi władzy. Nie pomogło nawoływanie Adama Michnika, by nie oddawać władzy gówniarzom. Niewykluczone, że zajadłość tego demiurga III RP wzmocniła więź wyborczą między młodymi i wkurzonymi a Andrzejem Dudą.

Byłoby błędem patrzeć na niedawne i nadchodzące wydarzenia polityczne wyłącznie z perspektywy jednej grupy wyborców. Owszem, młodzi byli języczkiem u wagi. Ale wymowne są szersze dane dotyczące elektoratu, szczególnie w drugiej turze wyborów prezydenckich. Rzecz nie tylko w dość oczywistym terytorialnym rozkładzie głosów między Dudę i Komorowskiego. Z badań sondażowych wynika, że wyborcy bardzo wielu grup zawodowych/społecznych zaufali w zdecydowanie większym stopniu Dudzie niż Komorowskiemu. Dotyczy to choćby rolników, robotników, emerytów, studentów.

Strach beneficjentów

Zdecydowanie lepsze notowania Bronisław Komorowski miał tylko pośród wyższej kadry menedżerskiej i właścicieli firm (w ostatniej kwestii przydałby się szczegółowy rozkład głosów wśród wielkiego, średniego i małego biznesu). Całościowo można to zjawisko tłumaczyć faktem, że Platforma Obywatelska w czasie wieloletnich rządów doprowadziła do silnego zblatowania strefy władzy i biznesu. I bardzo wielu ludzi ma powody obawiać się naruszenia tego status quo. Pogróżki prezesów wielkich banków działających w Polsce, czyli de facto reprezentantów interesu kapitału zagranicznego kierowane pod adresem Andrzeja Dudy potwierdzają niestety ten trop.

Wiele racji ma też zapewne prof. Ryszard Bugaj, który już kilka lat temu zwrócił uwagę na fakt, że żelazny elektorat Platformy Obywatelskiej, wbrew nazwie tego ugrupowania, stanowią nie zwykli obywatele, ale wąska i zamożna kasta beneficjentów transformacji. To szczególna grupa, w której dawno już zatarły się podziały na pokolenia opozycji czasów PRL u i postkomunistów – połączyła ich filozofia, „by żyło się nam lepiej”.

Andrzej Duda najwyraźniej nie zamierza być zakładnikiem wąskiej koterii możnych beneficjentów transformacji. Zgodnie z przedwyborczymi obietnicami (które były naprawdę znaczące dla sporej grupy elektoratu) prezydent elekt już przedstawił w ogólnym zarysie swoje pomysły ustawodawcze, np. dotyczące reformy emerytalnej. Jej główne założenia to obniżenie wieku emerytalnego, możliwość dalszej pracy po jego osiągnięciu i kryterium czterdziestu lat stażu pracy, które umożliwi przejście na emeryturę.

Po latach zawieszonego przez obóz Platformy dialogu społecznego Duda zapowiedział, że usiądzie do stołu ze związkami zawodowymi, by negocjować i stworzyć kompromisową wersję ich projektów emerytalnych.

Partia zombie

Ale to nie wszystko. Z całą pewnością korzystne dla prezydenta elekta było zwrócenie w czasie kampanii wyborczej uwagi na sprawy Śląska, a szerzej – polskiego górnictwa. Tym bardziej że niedawne przecieki z rozmów Elżbiety Bieńkowskiej z Pawłem Wojtunikiem, w której padło głośne już zdanie: „Ministerstwo Gospodarki generalnie w d… miało całe górnictwo przez całe siedem lat”, potwierdziły najgorsze obawy górników. W Rudzie Śląskiej, w dniu zakończenia kampanii wyborczej, Andrzej Duda mówił: „Nie ma zgody na zamykanie polskich kopalń. Polski przemysł wydobywczy i energetyczny należy unowocześniać, wdrażać nowe technologie, chociażby spalania węgla czy jego przetwarzania. To droga, którą musimy podążać”. Bez wątpienia górnicy będą pamiętali o tych zdaniach w ciągu najbliższych miesięcy i lat.

Nie pozostawia wątpliwości fakt, że w najbliższych miesiącach potrzebna będzie merytoryczna dyskusja społeczno-gospodarcza, mocny i treściwy bilans rządów Platformy Obywatelskiej. Obóz władzy wyraźnie obawia się tego rozliczenia, a sygnały o zmarnowanych latach i oszukanych wyborcach przebijają ostatnio stamtąd aż nadto często. Raptowne ożywienie Leszka Balcerowicza, który wraz z Ryszardem Petru tworzy – jak to określam – nową partię starych zombie, wskazuje, że część obozu władzy i establishmentu III RP szuka dla siebie form zaistnienia pod kolejnym szyldem, licząc choćby na przejęcie części elektoratu Pawła Kukiza.

W najbliższych miesiącach nie do przecenienia będzie rola nowego prezydenta jako aktywnego współuczestnika debaty publicznej, który nie będzie przy tym spełniał życzeń rządzącej partii. Potężnym narzędziem jest inicjatywa ustawodawcza: każdy projekt ustawy złożony przez prezydenta do Sejmu może być jak „sprawdzam” wobec Platformy Obywatelskiej, która wbrew swoim nawykom dziś musi się liczyć z nastrojami społecznymi i coraz mniej życzliwym jej elektoratem. Prezydentura Andrzeja Dudy zaczyna się jak u Hitchcocka: trzęsieniem (politycznej) ziemi.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

32 odpowiedzi na „Andrzej Duda kontra zombie

  1. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  2. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  3. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  4. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  5. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  6. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  7. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  8. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  9. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  10. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  11. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  12. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  13. zenobiusz pisze:

    http://t.co/Ef0R1Rpbe5

    Lista wstydu Platformy Obywatelskiej

    OŚWIADCZENIE REDAKCJI:

    1. Nasza lista zatytułowana jest: „działacze PO, członkowie ich rodzin i znajomi, którzy zasiadają lub zasiadali w ciągu pięciu ostatnich lat w spółkach i instytucjach państwowych”. Oznacza to, że w zestawieniu figurują nie tylko osoby obecnie pełniące wymienione przy ich nazwiskach funkcje, ale też takie, które określone stanowiska piastowały w okresie od 2007 r. do dziś, czyli za rządów PO.
    2. W związku z reakcjami kilku osób, które zapewniają, że stanowiska zawdzięczają wysokim kompetencjom i poczuły się urażone figurowaniem na naszej liście, wyjaśniamy, że sama obecność w zestawieniu nie jest powodem do żadnej ujmy. Te właśnie osoby, których nominacje były uzasadnione odpowiednim wykształceniem i kompetencjami, powinny mieć największe pretensje do liderów PO. Skala upartyjnienia firm i instytucji, na które wpływ ma rządząca od pięciu lat partia, jest tak ogromna, że zasadną staje się konstatacja, że przy doborze osób regułą jest stosowanie klucza partyjnego, a nie kompetencji. A to w konsekwencji sprawia, że poza ewidentnymi przypadkami (osoby z prawomocnymi wyrokami, skompromitowani na poprzednich stanowiskach, wykazujący się totalnym brakiem kompetencji czy wykształcenia) redakcji trudno arbitralnie osądzać, które nominacje są „eksperckie”, a które „partyjne”.

    Sama obecność na liście nie oznacza więc, że dana osoba ma powody do wstydu. Nie oznacza też, że PO ma się wstydzić za tę konkretną osobę. Naszym zdaniem Donald Tusk i inni liderzy rządzącej partii powinni się jednak wstydzić, że tak obszerna (a przecież wciąż niepełna) lista mogła w ogóle powstać. W takim rozumieniu, i tylko w takim, użyliśmy nazwy „lista wstydu PO”. Przy powoływaniu Platformy, jak i wielokrotnie później szefowie PO obiecywali bowiem jednoznacznie odpolitycznienie władz spółek i agencji. Nasza lista dowodzi, że słowa nie dotrzymali.
    Dawid Tokarz

    Działacze PO, członkowie ich rodzin i znajomi, którzy zasiadają lub zasiadali w ciągu pięciu ostatnich lat w spółkach i instytucjach państwowych. Przez niecałe 5 lat od objęcia władzy, trafiło do nich z państwowej kasy 200 mln zł:

    Polubienie

  14. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  15. zenobiusz pisze:

    Polubienie

  16. zenobiusz pisze:

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.